wtorek, 31 maja 2016

poniedziałek i wtorek.

Hej!
Co tam u was? Jak już mogliście przeczytać wczoraj mam kontuzję kolana, co niestety może zauważyć każdy napotkany przechodzień z powodu kul dzięki którym się przemieszczam. Więc tak w poniedziałek pierwszy raz poszłam do szkoły od kiedy mam kule, wiadomo, każdy nauczyciel pytał się co się stało i w ogóle. Po całym dniu chodzenia o kulach byłam już niemiłosiernie zmęczona, ale do domu ze szkoły dojść jakoś musiałam. Wspomnę tylko, że ze szkoły do domu mam około 2 kilometry. Po powrocie do domu bardzo rozbolała mnie nogą, więc praktycznie od razu się położyłam do łóżka.
Dzisiaj rano wstałam posiadając już trochę mniej zapału do chodzenia, ale jednak jakoś do szkoły dostać się musiałam. Więc wyszłam z domu koło 7:30 i w szkole byłam o 7:50. Chwilę temu skończyłam lekcję i poszłam do biblioteki miejskiej w której aktualnie siedzę. O godzinie 15:30 mam chór, na który (zadziwiając tym samą siebie) z utęsknieniem czekam. Niestety moja przygoda z judo na razie się kończy, a miałam nadzieję, że trochę jeszcze sobie poćwiczę.
Cóż to chyba będzie na tyle.
Do zobaczenia,
Izia

niedziela, 29 maja 2016

Szpital

Hej!
Wczoraj wieczorem byłam w szpitalu z tym głupim kolanem. Okazało się skręcone (?), muszę odciążać nogę i chodzę o kulach. Wstawiłabym wam zdjęcie ale mój komputer się zbuntował i nie chce połączyć się z komórką na której mam zdjęcie.
Do usłyszenia,
Izia

piątek, 27 maja 2016

Wycieczka, kontuzja i najlepsza zabawa pod słońcem.

Hej!
Co tam u was? Na wstępie przeprasza, że nie pisałam ale musiałam zająć się szkołą (i przygotowaniem się do wycieczki). Oczywiście teraz postaram się pisać częściej. Zacznę od opisu wyżej wspomnianej wycieczki.

Na wycieczkę pojechałam z klasą do Łapina na trzy dni (poniedziałek, wtorek i środa).
W poniedziałek o godzinie 8:15 miałam zbiórkę pod szkołą, wyjechaliśmy koło 9:00. Na miejscu byliśmy po jakiejś godzinę, a potem mieliśmy czas na rozpakowanie i ogarnięcie się w nowym miejscu. Po rozpakowaniu zaczęły się zajęcia. Spotkaliśmy się na plaży z opiekunami i zaczęła się zabawa. Zostaliśmy podzieleni na trzy grupy (była w drugiej) i zaczęliśmy zawody. Każda grupa jako punkty dostawała cukierki, liczyły się tylko te niezjedzone. Graliśmy w piłkę na plaży, były balony z wodą przerzucane przez siatkę do siatkówki na ręcznikach. Była też gra w której każda grupa miała wiadro i musiała je całe napełnić wodą z jeziora używając wyłącznie butów, rąk, ust czy koszulek. Użyłam butów (na szczęście miałam drugie) oraz rąk. Nasza grupa wygrała. Później przyszedł czas na obiad, zjedliśmy (było dobre) po czym mieliśmy jakąś godzinkę przerwy. Po czasie wolnym znów spotkaliśmy się na plaży i poszliśmy do lasu szukać miejsca na wybudowanie szałasu. Znaleźliśmy idealne drzewo i zaczęliśmy szukanie patyków (nie było to zbyt trudne, w końcu byliśmy w lesie). Po znalezieniu potrzebnych do budowy surowców zaczęliśmy, budowa trwała dobre półtora godziny, ale się udało. Adam (opiekun naszej grupy) opowiadał w tym czasie różne historie, budowaliśmy oddzielnie dziewczyny i chłopacy, lecz później połączyliśmy to w jedno. Wróciliśmy do ośrodka i mieliśmy czas wolny oraz ustaloną godzinę spotkania na nocne wyjście, niestety w czasie wolnym moja przyjaciółka biegała po domkach i niefortunnie upadła na schodach domku (nie naszego jak wtedy myślała, a drzwi w tym czasie otworzyła jedna dziewczyna i była dość zdziwiona takim niecodziennym prezentem) i zwichnęła kostkę. Poszłyśmy z tym do Adama, który kazał trzymać tę nogę w zimnej wodzie, ale ona jeszcze bardziej spuchła. Nauczyciele sprawdzali czy wszyscy idą i dość się zdziwili widząc nas wszystkie obok wcześniej wspomnianej przyjaciółki która trzymała nogę w wiadrze od mopa. Zawołali naszą wychowawczynie która została z M. i ze mną (bo ja jako
dobra przyjaciółka zostałam). W miedzy czasie było ognisko na które wszystkie poszłyśmy. Później przyszła reszta, powiedziały nam, że w sumie to nic takiego nie robili bo dwie dziewczyny się zgubiły i doszły do sąsiedniego ośrodka. Poszłyśmy spać.

We wtorek śniadanie było na 8:30, a nasz domek był w ruchu już od 4:00, ale nie wszystkie ja spałam do 7:00. Przed śniadaniem wypiłam jeszcze herbatę i poszłam posiedzieć na plaży, a dopiero wtedy było śniadanie. Po śniadaniu znów był czas wolny, później spotkanie na plaży i wtedy poszliśmy na spacer dookoła jeziora, na trasie było kilka zadań: zrobienie noszy z kii i bluz, odpalenie papieru krzesiwem i zbudowanie palnika gazowego. Po drodze zahaczyliśmy też o sklep. Gdy wróciliśmy do domków mieliśmy czas wolny po czym mieliśmy zbiórkę na plaży i zostaliśmy podzieleni na cztery grupy (nie było za to punktów). Nasza grupa najpierw poszła strzelać z łuku, później z wiatrówki i broni krótkie (dwa razy trafiłam w tarczkę), następnie graliśmy w bierki bambusowymi kijami. Nasza zabawa na



tym się nie kończyła był jeszcze do zaliczenia park linowy, ale myśmy mieli mieć go dopiero po obiedzie. Przyszedł czas na obiad, po czym było jakieś 30 minut wolnego i spotkaliśmy się przy wejściu na park linowy. Najpierw krótkie wytłumaczenie, próba i jechana z tematem. Park zajął mi około godzinę może trochę więcej. Był na prawdę bardzo fajny, na samym końcu była dość długa tyrolka. Po parku linowym znów była przerwa, można było w tym czasie przygotować się do dyskoteki. Na dyskotece śpiewaliśmy tańczyliśmy i oglądaliśmy występ iluzjonisty. Było na prawdę bardzo fajnie. Po dyskotece poszliśmy do domków aby odpocząć i się przebrać, po czym osoby które chciały szły do lasu, było fajnie chociaż cały czas jeden gościu z mojej starej klasy się do mnie przystawiał, jak upadałam podnosił mnie pytał czy nic mi nie jest i tak dalej. Ja go spławiałam (w końcu mam chłopaka), szłam w swoją stronę, ale on szedł za mną. Nieznośny typ po prostu.
Jak już wróciliśmy wypiłam herbatę i poszłam spać razem z całą ekipą z domku, nie nastawiłyśmy sobie budzika.

W środę rano nauczycielka o godzinie 7:25 przyszła po nas abyśmy wstały. W ten sposób 7 dziewczyn zdążyło wejść do łazienki w niecałe 5 minut ubrać się i ogarnąć. Poszliśmy na śniadanie, znów przerwa, a następnie spotkanie przy ławkach i rozliczenie się cukierkami. Później była jeszcze jedna konkurencja, a mianowicie trzeba było podbiec do maski gazowej skręcić ją przebiec w niej dookoła lampy wrócić na miejsce gdzie wcześniej leżała rozkręcić ją i wbiec na metę. Nasza drużyna była najszybsza (32 sekundy!). Znów dostaliśmy cukierki i wtedy było liczenie, każda grupa wybrała jednego nauczyciela który miał liczyć. Nasza grupa wygrała (142 cukierki do rozdania całej grupie) i w nagrodę dostaliśmy dwie butelki szampana (picollo), które zostały od razu wypite. Po nacieszeniu się wygraną można było pójść z Adamem postrzelać z broni krótkiej, lub zostać na plaży i pograć w jakieś gry z Patrykiem i Zuzią. Wybrałam opcje drugą, więc na początku były zapasy z nogami w linie, potem graliśmy w Zombie, a następnie w nieszczęsne czołgi. Chodziło o to by wskoczyć na swój czołg, zeskoczyć przebiec koło z czołgów, przejść pod nogami swojego czołgu i znów na niego wskoczyć. Pierwsza runda- ok. Druga skończyła się dla mnie nieco gorzej, a mianowicie biegnę, już prawie jestem przy swoim czołgu gdy stopa wbija mi się w piach wygina do tyłu i przekręca. Bolało, i to bardzo. W sumie to nadal boli, nie do opisania. Ledwo chodzę, możliwe że  jutro bądź po jutrze pojadę do szpitala, zobaczyć czy to nic poważnego.
 Miało przestać, ale nie przestało i tak oto przez dobre 40 minut siedziałam na ławce, bo bolało. Potem był obiad, zabieranie swoich rzeczy i do autokaru. Gdy już jechaliśmy i do domu zostało jakieś 40 minut drogi, skapnęłam się że nie wzięłam kurtki właśnie przez to kolano. Powiedziałam to M. (siedziała ze mną) i zaczęłam się śmiać, przez całe 40 minut się z tego śmiałam (zdrowo walnięci, łączymy się).
Po powrocie nadal się z tego śmiałam. Niestety noga bolała dalej.
























Jak i boli teraz, niestety. Dzisiaj byłam u babci, ale ból nie ustaje, chociaż starałam się oszczędzać nogę na tyle ile było to możliwe, robiłam minimum.
 Do zobaczenia,
wasza zdrowo rąbnięta Izia.



niedziela, 15 maja 2016

Sobota i niedziela.

Hej!
Co tam u was? Jak ostatnio wspominałam sobota i niedziela były zakręcone i pracowite. W sobotę mieliśmy łączoną imprezę urodzinową. Od godziny 12:00 byliśmy już w ogrodzie i ustawialiśmy wszystko (wcześniej przygotowania trwały w domu). Goście zaproszeni byli na 16:00. Było bardzo głośno, ale dość fajnie :). Tańczyliśmy, było ognisko (to mnie najbardziej cieszyło (Piromani łączmy się)), i grill. Całe zbiegowisko zakończyło się koło godziny 1:00 nad ranem.

Dzisiaj musieliśmy znów jechać na ogród i tam posprzątać. Syf był nie do opisania... ale nam się udało (bo czego to my nie zrobimy?). Wróciliśmy do domu około półtora godziny temu, ja zdążyłam policzyć tylko nakrętki do szkoły i uczę się biologii... ciężko mi idzie, a we wtorek ją piszę. Coś tam już umiem, ale nie wszystko.













W końcu mogę się nacieszyć moim ulubionym kwiatkiem jakim jest bez. Będąc dzisiaj w ogrodzie zerwałam sobie cały bukiet bzu, który stoi teraz na parapecie. Niestety już niedługo przekwitnie i znów będę musiała czekać cały rok na nowe kwiaty :(, ale na razie mam się czym cieszyć... no i wąchać.









Muszę wracać do nauki, trzymajcie kciuki aby poszło mi dobrze, bo od tego zależy czy będzie 3 czy 4 na koniec!!!
Do zobaczenia,
Izia

piątek, 13 maja 2016

Bumbalabumba

Hej!
Co tam u was? Ja czuję się super, mega, ekstra w ogóle najlepiej jak tylko można. zacznę od relacji z zeszłego weekendu: Piątek w sumie był kiepski z powodu mojego złego samopoczucia, ale żyje się dalej. W sobotę byłam na spacerze w lesie z pewną ostatnio dość ważną dla mnie osobą ;).
Było bardzo fajnie i miło nam się rozmawiało. W niedziele pojechałam z rodzinką na rowery do Helu, byliśmy w fokarium, na lodach i gofrach. Przyjemnie się jechało ponieważ było baaardzo ciepło.

A co do tego tygodnia to:
Od poniedziałku do środy była szkoła i było strasznie.
W czwartek nie byłam w szkole ani na chórze czy judo z powodu jakiegoś paskudnego wirusa (mówiłam że mnie lubią!!!), dzisiaj za to znów nie było mnie w szkole z powodu konkursu i nadal paskudnego wiruszyska!!!  Konkursu nie wygrałam, ani nie zdobyłam żadnego miejsca, dostałam tylko nagrodę za udział. Był to konkurs z kaszubskiej pleplanki [czyt. wierszy kaszubskich].
Było dość dobrze gdyby nie to, że bolał mnie brzuch (głupi wirus!!!)

Jutro mamy mega imprezę urodzinową u dziadków na ogródku bo: ciocia, wujek, tata i kuzyn mają urodzinki :).

To na tyle,
Do zobaczenia,
Izia

środa, 11 maja 2016

Inna Rozdział 1

Szłam właśnie w miejsce do którego chodziłam tylko i wyłącznie ja. Trzeba było przejść przez las i wychodziło się na pagórek z, którego było widać całą panoramę miasta. To było moje ulubione miejsce do rozmyśleń. Jestem osobą nie lubiącą mieć tajemnic lecz takową właśnie miałam. Nie mogłam nikomu powiedzieć więc czułam się strasznie. Nawet moje przyjaciółki nie wiedziały. Stało się to ostatnio, gdy kolejny raz z rzędu weszłam do tego opuszczonego domu do którego tak bardzo lubiłam chodzić. Usłyszałam głos kilku osób z jednego z pokoi:
-Już się zbliża-głos był chyba celowo przyciszony.
-Tak. Ja też to czuję.
W momencie gdy przechodziłam koło tych drzwi one otworzyły się i trzy kobiety chwyciły mnie i do niego wciągnęły.
-Zostawcie mnie!-krzyczałam.
-Cicho bądź, bo ktoś usłyszy.
-Co wy ode mnie chcecie?-powiedziałam ciszej, ale nadal byłam gotowa do krzyku.
-Chodzi o to, że ty jesteś idealna.-powiedziała jedna.
-Ale do czego?
-Do bycia jedna z nas.
-W jakim sensie jedna z was?-powiedziałam przestraszona.
-My jesteśmy bractwem czarownic.-odparła dziewczyna, która była najniższa z grupy.
-I niby w jaki sposób mam być jedną z was?
-Daj nadgarstek-odparła ta, która do tej pory nic nie mówiła.
-Ale co chcesz mi zrobić?- zapytałam chowając ręce.
-Daj. Lisa, Nicol przytrzymajcie ją.-odpowiedziała nie zważając na moje postawione pytanie.
I wtedy wyjęła coś co wyglądało jak scyzoryk, a właściwie mały nożyk.
-Co ty chcesz...-zaczęłam wyrywając się.-zostaw mnie!!!-krzyknęłam, ale było już za późno. Przejechała po moim nadgarstku tym nożykiem robiąc jakiś znak. Krzyczałam... ale wtedy stało się coś dziwnego. Zrozumiałam, że to mnie nie boli, a przynajmniej nie tak jak się spodziewałam. Gdy spojrzałam na mój nadgarstek zobaczyłam, że rana nie wygląda jakby była dopiero zrobiona, ale jakbym miała ją już długo.
-Jak to się stało? Dlaczego wy mi to robicie?!- Byłam zdenerwowana, gotowa do ucieczki.
-Jesteś czarownicą...-powiedziała bez jakich kolwiek trudności.
-Jak... jak...to?...-zapytałam zbita z tropu.
-Po prostu. Jest mało takich jak my.-to mówiąc pokazała jakiś gest i wszystkie zdjęły kaptury.- To jest Nicol i Lisa, ja jestem Merry. Lecz ty jesteś taka jak my.
-Niemożliwe, ja jestem normalną dziewczyną...-nic z tego nie rozumiałam.
-Jesteś CZAROWNICĄ! Nie możesz walczyć ze swoją naturą.-była ewidentnie zdenerwowana... i to na mnie.
-Merry, daj jej czas. Nie denerwuj się tak na nią.- odezwała się w końcu Lisa Następne spotkanie za dwa tygodnie-teraz zwracała się do mnie-przyjdź tutaj.
-A jeśli nie przyjdę?-zaryzykowałam pytaniem.
-Wtedy po ciebie przyjdziemy, wiemy kim jesteś i gdzie mieszkasz. Teraz jesteś z nami połączona.
-Ok, zastanowię się...
-Możesz iść.- znów odezwała się Merry.
Wtedy w popłochu opuściłam ten stary dom i zaczęłam się przyglądać mojemu nadgarstkowi, znak nadal był widoczny.
     Teraz też mu się przyglądałam i zastanawiałam się ile jest takich wariatek które tną ludzi. Znam trzy, a właściwie cztery jeśli wierzyć im, że sama taklą jestem. Od pory naszego spotkania minęło 48 godzin, ale ja i tak czuję się jakby to było wczoraj. Jeśli miały racje i jestem taka jak one to chyba powinnam z nimi współpracować. Jeszcze nie wiem co zrobię... Wtedy z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Dzwoniła Maja, moja przyjaciółka, czy możemy się spotkać. I już chwilę później wychodziłam z lasu na spotkanie z Mają, odruchowo zasłoniłam nadgarstek koszulą w krate. Musiałam nosić teraz długie koszulki, aby nikt mnie o to nie wypytywał. Było prawie 30 stopni, a ja w koszuli chodziłam przez miasto.
   Na miejscu czekała już Maja, miała do mnie sprawę... ważną sprawę...

_________________________________________________________________________________
Hej!
Tym razem nie zakończy się na jednym rozdziale, obiecuję ;)
Mam nadzieję, że się podoba i że wybaczycie mi moją nieobecność.
Do zobaczenia,
Izia